Kiedy miałem 5 lat, mama mówiła mi, że szczęście jest kluczem do prawdziwego życia. Gdy poszedłem do szkoły, zapytali mnie, kim chcę być, gdy dorosnę. Odpowiedziałem: „Chcę być szczęśliwy”. Powiedzieli mi, że nie zrozumiałem pytania. Ja im powiedziałem, że nie rozumieją życia.
John Lenon w Gerald Huther i Uli Hauser, ” Wszystkie dzieci są zdolne”
Co jakiś czas przychodzi taki dzień, kiedy spotykamy się po raz pierwszy – ja, wyczekana pani ze szkoły, która będzie dobra, miła, nauczy ich wszystkiego…i oni, uczniowie mojej nowej klasy, przejęte, uśmiechnięte twarze za którymi kryją się radości i smutki, doświadczenia, talenty, wrodzone predyspozycje. Patrzą na mnie z radością i nadzieją. Patrzę na nich i wiem, że od tego dnia również ode mnie zależy, czy kiedy dorosną będą szczęśliwi.
Celem edukacji jest poprowadzić młodego człowieka do bycia szczęśliwym i spełnionym dorosłym.
Rolą nauczyciela jest uczyć, a nauka jest działaniem prowadzącym do powstania nowych połączeń w mózgu.
Jeżeli nowo powstałe neurony zostaną aktywnie włączone do już istniejących struktur i wykorzystane do rozwiązania określonych zadań, mózg uznaje je za przydatne i zachowuje.
M. Żylińska, „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi.”
Musimy jednak pamiętać, że proces uczenia jako taki nie istnieje i nie jesteśmy w stanie nauczyć nikogo niczego wbrew jego własnej woli. Owo uczenie jest więc wspomaganiem ucznia w jego rozwoju, obserwowaniem, organizowaniem środowiska edukacyjnego w taki sposób, aby dziecko chciało nauczyć się i aby mózg dziecka chciał zachować nowo wytworzone połączenia, uznając je za przydatne. Tak więc efekt dydaktyczny zależy od atrakcyjności i użyteczności dopasowania zadań stawianych przez nauczyciela, a nie od szybkości mówienia z jaką przekazuje treści podstawy programowej swoim uczniom. Aby zadania te były „na miarę” dzieci z którymi pracujemy, musimy poznać każdego ucznia zarówno pod kątem wiedzy i umiejętności jakie dotychczas zgromadził, jak również pod kątem poziomu rozwoju psychofizycznego i jego indywidualnych predyspozycji związanych z uczeniem się. Praca nauczyciela musi być jak praca lekarza czy ogrodnika- najpierw poznanie, potem działanie.
Pojęcie diagnozy na starcie kojarzy się zazwyczaj z badaniem poziomu wiedzy i umiejętności uczniów przekraczających próg szkoły. Jednak w świetle najnowszej wiedzy w zakresie pedagogiki i neurodydaktyki dokładne poznanie powinno być niezbędnym elementem rozpoczynającym pracę z nowymi uczniami niezależnie od poziomu edukacyjnego i dotyczyć powinno nie tylko wiadomości oraz umiejętności w zakresie danego przedmiotu, ale również zdobycia wiedzy na temat profilów dominacji i stylów uczenia się naszych uczniów.
Dlaczego jest to potrzebne?
Zobrazujmy to prostym doświadczeniem. W tabeli zamieszczonej poniżej ulokujmy 10 pojęć na zasadzie pierwszego skojarzenia. Jeżeli myślę ” traktor” to najpierw traktor widzę, słyszę albo czuję. Oto wskazane pojęcia: chleb, mama, róża, telewizor, wiosna, telefon, herbata, radio, deszcz, dziecko.
widzę | słyszę | czuję |
Prawdopodobnie w którejś kolumnie znalazło się więcej wyrazów niż w pozostałych, co sugeruje, że tym właśnie zmysłem w pierwszej kolejności odbieramy rzeczywistość (pamiętajmy, że nie jest to test diagnostyczny, a jedynie forma zabawy/doświadczenia). Każdy z naszych uczniów wypełniłby tą tabelę zgodnie z własnymi predyspozycjami. To obrazuje stale obecny w edukacji problem komunikacji nauczyciel- uczeń, a jednocześnie wyjaśnia sens dokonania diagnozy preferencji sensorycznych i jej wpływ na efekty pracy nauczyciela. Dla poprawy jakości nauczania kluczowe znaczenie ma to:
- jak uczyć o chlebie, kiedy nauczyciel widzi chleb, a uczeń czuje chleb- czyli konieczność wypracowania takiego kanału wzajemnej komunikacji, który będzie czytelny dla obu stron (jak mówić do dzieci, żeby chciały nas słuchać i jak słuchać, żeby rozumieć potrzeby uczniów)
- jaki poziom wiedzy o chlebie posiada nasz uczeń- czyli konieczność doboru treści i zadań w taki sposób, aby jego mózg w kontakcie z nowym, atrakcyjnym doświadczeniem i wiedzą wytworzył połączenia neuronalne, które będą użyteczne i zostaną zachowane.
Zajmijmy się najpierw tą częścią diagnozy, która dotyczy drugiego z wymienionych powyżej aspektów, czyli poziomu wiedzy i umiejętności uczniów. Aby zainteresować dzieci wiedzą, którą z naszą pomocą powinny opanować – czyli zrealizować podstawę programową z danego przedmiotu, powinniśmy najpierw ustalić, jaki poziom wiadomości i umiejętności dotyczących tematu nasi uczniowie już posiadają. Wiemy bowiem o tym, że stawiane uczniom zadania powinny być na miarę ich możliwości. Nie rozbudzimy w pełni poznawczej aktywności, jeżeli doświadczenia edukacyjne będą oparte na wiedzy, która będzie dla nich zbyt nudna (już im znana), albo będzie zbyt trudna i nie pozwoli na zintegrowanie nowych wiadomości i doświadczeń z tymi już posiadanymi i przejście na wyższy poziom gotowości do zgłębiania tematu. Taką diagnozę możemy przeprowadzić albo w oparciu o przygotowane przez siebie materiały w dowolnej formie (niekoniecznie w formie sprawdzianu czy testu), albo korzystając z testów przygotowanych przez wydawnictwa, zgodnych z wybranymi programami nauczania. W przypadku uczniów rozpoczynających naukę w klasie pierwszej warto poprosić rodziców o udostępnienie informacji o gotowości szkolnej, którą dzieci otrzymują na zakończenie nauki w przedszkolu. Niezależnie od tego jednak warto przeprowadzić własną diagnozę oceniającą rozwój psychofizyczny dziecka, gdyż przez kilka miesięcy, które upłynęły od diagnozy gotowości szkolnej w rozwoju dziecka zajść mogły istotne zmiany. Tak przeprowadzona diagnoza stanowi punkt wyjścia do stworzenia planu wynikowego uwzględniającego indywidualne możliwości naszych uczniów i pozwala na organizację pracy na lekcji w taki sposób, aby umożliwić dziecku zdobywanie nowych wiadomości i umiejętności opartych na doświadczeniach już zgromadzonych przez jego system poznawczy, utrwalonych i wykorzystywanych w działaniu. To daje nam solidną wiedzę na temat tego o czym mówić do naszych uczniów.
Pozostaje jeszcze kwestia jak mówić, żeby chcieli nas słuchać. Manfred Spitzer w swojej książce „Jak uczy się mózg” pisze, że mózg każdego ucznia jest inny, ma inną strukturę i na swój własny sposób przetwarza informacje, a człowiek może nauczyć się tylko tego, co potrafi przetworzyć. To prowadzi nas do konieczności poszerzenia diagnozy na starcie o aspekt dotyczący przetwarzania informacji, który jest indywidualny dla każdego dziecka. Małgorzata Taraszkiewicz zajmująca się tematem efektywności uczenia oraz zwracająca uwagę na konieczność samoświadomości uczniów w procesie uczenia się zadaje pytanie: Jak można kogoś efektywnie uczyć nie znając jego strategii uczenia się i potrzeb edukacyjnych? Zaznacza ona, że każdy ma własny styl uczenia się, który jest uzasadniony neurologicznie – typem preferowanego zmysłu, dominacją funkcji jednej półkuli mózgu (logicznej lub Gestalt) oraz profilem wielorakich inteligencji. Dodatkowo każdy z nas ma także dany od natury pewien układ w zakresie konfiguracji dominującego oka, ucha, ręki i nogi, określany przez Carle Hannaford jako profil dominacji. To wszystko wpływa na to, w jaki sposób odbieramy informacje i je przetwarzamy. Mając świadomość tych ogromnych różnic koniecznym wydaje się poznanie ucznia, postawienie diagnozy, zanim zaaplikujemy mu odpowiednią, skuteczną dawkę wiedzy.
O tym jak diagnozować uczniów pisze Carla Hannaford w swojej książce „Profil dominujący. Jak rozpoznać twoje dominujące oko, ucho, półkulę mózgową, rękę i nogę.” Podaje ona metody badań oraz mówi w jaki sposób ustalić profil dominujący- jeden z 32 opisanych przez nią profili. Przy opisie każdego profilu podaje charakterystyczne dla niego cechy jednostki oraz trudności jakie napotyka. Pisze również o tym jak sobie z nimi radzić. Hannaford zwraca też uwagę na korzyści płynące dla uczniów ze znajomości własnego profilu dominacji. Samoświadomość pozwala im zrozumieć dlaczego mają kłopoty w szkole i uświadamia, że trudności te nie są ani stałe, ani patologiczne.
Ten łatwy w diagnozie system, odzwierciedlający stan fizyczny każdej osoby, pozwolił mi zrozumieć organizację pracy mózgu, ciała i systemu nerwowego moich uczniów (…) Profile dominacji pomagały moim uczniom i ich nauczycielom zobaczyć ich wyjątkową siłę i trudności bardziej obiektywnie, bardziej elastycznie i z większym zrozumieniem. W swojej pracy z wieloma uczącymi się i nauczycielami profile dominacji ciągle stawały się przejściem do nowego i konstruktywnego wglądu w jednostkę, a nie etykietą, która więzi i ogranicza jej spojrzenie na siebie i jej potencjał.
Carla Hannaford, „Profil dominujący. Jak rozpoznać twoje dominujące oko, ucho, półkulę mózgową, rękę i nogę.”
Ważna dla nauczyciela jest też wiedza o tym, którzy uczniowie łatwiej i szybciej przyswajają informacje wzrokowo – mają oni lepszą pamięć wzrokową, wolą oglądać, czytać i pisać, a także mają potrzebę wizualnego wspomagania komunikatów werbalnych, którzy łatwiej i szybciej przyswajają słuchowo – mają oni lepszą pamięć słuchową, wolą słuchać, opowiadać i dyskutować oraz którzy łatwiej i szybciej przyswajają informacje kinestetycznie (poprzez dotyk, ruch i działanie oraz odczucia i emocje)- oni najlepiej pamiętają to, czego dotknęli, co wykonali. Każdy ma swój dominujący zmysł, który powoduje, że znacznie różnimy w odbieraniu świata.
Kwestionariusz preferowanej modalności sensorycznej oraz wielorakiej inteligencji (do wykorzystania w pracy z uczniami starszymi) zamieszczony jest w pracy zbiorowej ” Neuroedukacja. Jak wykorzystać potencjał mózgu w procesie uczenia się” ” pod redakcją Wiesława Sikorskiego. Również w książce Czesława Plewki i Małgorzaty Taraszkiewicz „Uczymy się uczyć” możemy znaleźć materiały pomocne w diagnozie.
Kiedy diagnozowałam swoich uczniów u progu rozpoczęcia przez nich nauki w szkole byłam przekonana o konieczności poznania ich w jak najszerszym dostępnym dla mnie zakresie. Wiedziałam też, że wyniki tej diagnozy wyznaczą mi trudne zadanie- szeroko pojętą indywidualizację pracy. Zrezygnowałam z podręczników, a każdy z moich uczniów otrzymywał dostosowane do swoich indywidualnych predyspozycji zadania. Codziennie pracowaliśmy na kilku poziomach. Z radością obserwowałam jak odkrywają świat i z zaangażowaniem uczestniczą w zajęciach. O wynikach diagnozy poinformowałam rodziców. Wielu z nich odetchnęło z ulgą, kiedy okazało się, że zachowania ich dzieci takie jak wiercenie się podczas słuchania bajki, czy nadmierne uporządkowanie, albo też skłonność do przeliczania wszystkiego czy konieczność nieustannej manipulacji przedmiotami (rysowania, wycinania) czy trudność w utrzymaniu porządku wynikają z ich naturalnych predyspozycji. Żaden z moich ruchliwych uczniów (o dominacji kinestetycznej) przez cały rok szkolny nie otrzymał uwagi, że nie uważa na lekcji, ale za to otrzymał wachlarz dozwolonych aktywności, które nie przeszkadzały nam podczas zajęć lekcyjnych. Mamy za sobą rok wspólnej pracy. Czy było łatwo? Nie zawsze… Czy było warto? Kiedy w ostatnim tygodniu roku szkolnego podsumowaliśmy czego i w jaki sposób się nauczyliśmy, moi sześcio- i siedmioletni uczniowie doszli do wniosku, że nauczyli się sami, a pani tylko im pomagała. Gdy żegnałam się z rodzicami na zakończenie roku szkolnego, usłyszałam od jednej z mam: ” Dziękujemy, że pomogła nam pani poznać nasze własne dzieci.” To chyba wystarczające dowody na to, że było warto. Rozbudzać twórczą aktywność dzieci kształtując jednocześnie ich samoświadomość edukacyjną, zyskując przy tam zaufanie rodziców- jest chyba marzeniem każdego nauczyciela.
Jeżeli możemy zrobić coś, aby edukacja naszych była efektywna i dała dzieciom szansę rozwinięcia pełni potencjalnych możliwości i umiejętności, warto zadać sobie trochę trudu. Nasza wspólna droga edukacyjna będzie wtedy działaniem celowym uwzględniającym indywidualne różnice i predyspozycje.
Gerald Huther i Uli Hauser w swojej książce „Wszystkie dzieci są zdolne” zwracają uwagę na fakt, że dziś nam dorosłym bardzo trudno jest stwierdzić jaki potencjał nosiliśmy w sobie w dzieciństwie i które z naszych talentów nie miały nigdy szansy się rozwinąć. Czy jesteśmy tacy jacy chcielibyśmy być, czy może działamy jedynie w odpowiedzi na oczekiwania innych. Te pytania dla nas samych prawdopodobnie pozostaną już bez odpowiedzi. Możemy jednak, dzięki dokładnemu poznaniu naszych uczniów, mieć swój wkład w rozwój ich pasji, talentów, zainteresowań i predyspozycji. Możemy być drogowskazem na ich drodze do bycia szczęśliwymi i spełnionymi dorosłymi. Bo przecież nieważne kim będą, najważniejsze aby byli sobą.
Bibliografia:
- Carla Hannaford, „Profil dominujący. Jak rozpoznać twoje dominujące oko, ucho, półkulę mózgową, rękę i nogę.”
- Gerald Huther i Uli Hauser, „Wszystkie dzieci są zdolne”, Wydawnictwo Dobra Literatura, Słupsk 2014
- Czesław Plewki i Małgorzata Taraszkiewicz ” Uczymy się uczyć”, Towarzystwo Wiedzy Powszechnej, Szczecin 2010
- red. Wiesław Sikorski, „Neuroedukacja. Jak wykorzystać potencjał mózgu w procesie uczenia się” , Dobra Literatura, Słupsk 2015
- Manfred Spitzer, „Jak uczy się mózg”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012
- Małgorzata Taraszkiewicz, „Jak uczyć lepiej? Czyli refleksyjny praktyk w działaniu”, Wydawnictwa CODN, Warszawa 1999
- Marzena Żylińska, „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi”, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2013
Kasia, świetny tekst…dziękuję :))))