Zaznacz stronę

Wakacje już przekroczyły półmetek. Szkoły i część przedszkoli nadal zamknięte, nie odbywają się też stałe zajęcie dodatkowe. W związku z tym tak bywa, że  nasze  dzieci spędzają w wakacje znacznie więcej czasu w domu niż w trakcie roku szkolnego. Nie każdego stać na zapewnienie dziecku codziennych atrakcji czy opłacenie kilku wyjazdów. A rodzice najczęściej muszą normalnie pracować, wypełniać swoje obowiązki zawodowe i domowe. W pośpiechu i natłoku obowiązków może być im trudno znaleźć czas i cierpliwość na wspólne zabawy. Ten czas bywa niezwykle trudny dla rodziców i dla dzieci. Co zrobić, aby obie strony wykorzystały go pozytywnie, aby sprzyjał on budowaniu relacji, a nie piętrzył konflikty, których jedna i druga strona nie może już wytrzymać?

Dzieci potrzebują kontaktu z rodzicami

Dzieci potrzebują kontaktu i czasu spędzonego z rodzicami. Podczas wakacji, kiedy nie uczęszczają do przedszkoli i szkół, spędzają czas pod opieką innych dorosłych (babć, dziadków, cioć) albo same w domu, potrzeba bycia z rodzicami staje się jeszcze silniejsza. Młodsze dzieci, w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym,  głośno manifestują tę potrzebę, prosząc rodziców o wspólną zabawę, grę, wyjście na spacer, plac zabaw, czytanie, rysowanie, itp. Zdarza mi się słyszeć od rodziców: „ Niech już wraca do przedszkola/szkoły”, „ Zrobiła/zrobił się taki niegrzeczny jak siedzi w domu”, „ Ciągle marudzi”.

Wakacyjna „niegrzeczność”

Wakacyjna „niegrzeczność” (i nie tylko wakacyjna!) to nic innego jak różnica oczekiwań dzieci i dorosłych. Rodzic wraca po ośmiu godzinach pracy w upalny dzień, a córeczka lub synek od progu wita go słowami: „Pobawisz się ze mną?”. Rodzic  mówi: „Za chwilę”, „Później”, „Jak zrobię obiad”. Ale dziecko nie wie, ile potrwa ta chwila, więc co chwilę dopytuje, czy to już, albo zaraz po obiedzie wyciąga zabawki na stół. Ale wtedy słyszy: „Jeszcze nie teraz”, „Zaraz”, „Za chwilę”, „Tylko posprzątam”, „Chwilę odpocznę”…. I często wówczas potrzeba dziecka, która w danej chwili nie zostaje zaopiekowana przez rodzica, urasta do rangi frustracji powodującej wybuch emocjonalny. Czasami emocje biorą górę również, kiedy przychodzi moment zakończenia zabawy. Dziecko mogło przypuszczać, że będziemy się bawić z nim tak długo, jak zechce. Kiedy okazuje się, że jest inaczej, smuci się, złości i płacze. Czasami słyszy wówczas: „Skoro tak się zachowujesz, następnym razem nie pobawimy się wcale”.

Inny przykład: Wspólny wakacyjny wyjazd. Rodzic w końcu ma wymarzony urlop i czas na odpoczynek. Dziecko w końcu ma wymarzony czas na bycie z rodzicem, wspólne zabawy i spędzanie czasu. Rodzic chce poleżeć na plaży, dziecko chce, aby kopał z nim dziurę w piachu, rodzic chce w spokoju wypić popołudniową kawę, dziecko chce, aby właśnie zagrał z nim w piłkę. Pojawiają się dialogi podobne do tych powyżej. Do tego podczas wakacyjnych spacerów w miejscach wypoczynku czeka na dzieci mnóstwo pokus, a na rodziców nieustanne: „Kupisz mi?”. I machina emocjonalna zaczyna się rozpędzać….

Podobnych scenariuszy można by opisywać dziesiątki. To sytuacje, w których rozminięcie się wzajemnych oczekiwań i niezaspokojenie potrzeb rodzi emocje i powoduje frustracje, a to z kolei pierwszy krok do emocjonalnego wybuchu. Fakt jest taki, że nie tylko dzieci wybuchają w takich sytuacjach. Rodzice często także się denerwują, podnoszą głos, karcą czy karzą dziecko, które ich zdaniem zachowało się niewłaściwie, a nierzadko poszarpują czy dają klapsa. To wszystko sprawia, że wspólnie spędzony czas – zamiast być przyjemnością – staje się przyczyną konfliktów, awantur i frustracji.

Co zrobić, aby nie zwariować podczas wakacji (i w czasie wolnym) z własnym dzieckiem?

Jak wykorzystać wspólnie spędzony nas na wspieranie dziecka w rozwoju i cenne lekcje, które pozwolą mu kształtować jego osobowość?

Poniżej kilka rad, które mogą okazać się przydatne w organizacji wspólnie spędzanego czasu – nie tylko w okresie wakacyjnym!

1. Planujcie

Planowanie i osadzanie w czasie konkretnych aktywności daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, stabilności i jasne zasady, ale też uczy go zarządzania czasem i planowania zadań, a to umiejętności, które na pewno przydadzą mu się w przyszłości.

Ze starszym dzieckiem, od mniej więcej 5-6 roku życia w górę można przygotowywać plany wspólnej aktywności na cały tydzień. Możecie wykorzystać do tego kalendarz, który sami przygotujcie i zapisać tam plan wspólnych wyjść i zabaw. Warto też określić czas. Dla młodszych dzieci odnosząc się do pojęć, które pomogą im osadzić wydarzenie w realiach dnia: rano, po śniadaniu, po obiedzie, popołudniu, wieczorem, po kąpieli, itp. Dla starszych dzieci, które potrafią odczytywać zegar używajmy konkretnych godzin. Określajmy zarówno początek, jak i koniec wspólnej aktywności, np. o 16:00 zagramy dwa mecze, po obiedzie porysujemy razem przez godzinę, itp. Młodszemu dziecku wytłumaczmy dokładnie, kiedy minie godzina – gdzie znajdzie się wskazówka zegara lub  wykorzystajmy minutki do odmierzania czasu.

Pamiętajmy o tym, że kiedy nadejdzie czas zakończenia wspólnej zabawy, nasze dziecko, pomimo jasno określonych reguł ma prawo czuć się smutne i złe. Naszym zadaniem wówczas jest zaakceptować i zaopiekować jego emocje. Nie możemy krytykować ich słowami: „ No widzisz, ja się z tobą bawiłem/bawiłam, a ty teraz robisz awanturę”, ani grozić dziecku karą „Jak będziesz tak się zachowywać, to następnym razem nie pobawimy się wcale”. Takie komunikaty uczą dziecko, że jego emocje są złe, że nie wolno wyrażać smutku, że dziecko źle odczuwa, a przede wszystkim są wyrazem braku akceptacji dla dziecięcych emocji. Kiedy dziecko się złości, warto powiedzieć: „Rozumiem, że jesteś zdenerwowany/smutny/zły, bo zabawa/gra już się skończyła.” Możemy dziecko pocałować, przytulić, jeżeli w sytuacji swojej złości nam na to pozwoli. Ważne, aby czuło, że rozumiemy i akceptujemy jego stan emocjonalny. Możemy powiedzieć, że też jest nam smutno z powodu zakończenia wspólnej zabawy, ale teraz mamy czas przeznaczony na inne aktywności. Mówmy do dziecka ze spokojem i szacunkiem.

2. Rozmawiajcie  o emocjach

Zachowanie naszego dziecka w sytuacji stresu, kiedy jego potrzeby nie zostają natychmiast zaspokojone, nie bierze się stąd, że chce ono nam zrobić na złość. Nasze dziecko zachowuje się tak dlatego, że to na razie jedyny sposób, jaki zna na wyrażenie emocji, które mu w tej sytuacji  towarzyszą. Żeby mogło nauczyć się kontrolować emocje i wyrażać je w taki sposób, aby nikogo nie krzywdzić, ani nie wzbudzać społecznego oburzenia swoim „ złym” zachowaniem,  potrzebuje wielu lekcji od dorosłych, a przede wszystkim od rodziców. Niezbędne jest aby w mózgu dziecka aktywowały się struktury odpowiedzialne za analizę emocji, zdolność przeżywania uczuć wyższych i aby te struktury połączyły za pomocą sieci połączeń neuronalnych  z częścią mózgu odpowiedzialną za pierwotnie emocje i reakcję „walki-ucieczki”. To może się stać jedynie w oparciu o doświadczenia. Dlatego niezwykle ważne jest abyśmy rozmawiali z dzieckiem o emocjach, które przeżywa, o tym, co je powoduje i jak sobie z nimi radzić. Wszystkie emocje są człowiekowi niezwykle potrzebne. Również te złe. Tylko świadomość i akceptacja swoich stanów emocjonalnych i umiejętność akceptowania, a nie wypierania doświadczanych emocji prowadzi człowieka do bycia świadomym, spełnionym i życia w zgodzie ze sobą.

Pamiętajmy jednak, że taka rozmowa, aby przyniosła zamierzony efekt, powinna odbyć się dopiero w fazie emocjonalnego wyciszenia. Kiedy nasze dziecko jest pobudzone, krzyczy, płacze i próbuje walczyć z nami o swoje potrzeby w mózgu nie istnieją warunki korzystne do analizy zachowania, emocji i uczenia się na bazie doświadczenia. Dopiero kiedy wybuch emocjonalny zakończy się, możemy wrócić z dzieckiem do tematu tego, jak się czuło i pokazać mu, że emocje można wyrażać w inny sposób niż krzykiem, biciem, kopaniem kogoś, itp. Nie używajmy jednak sformułowań typu  „Nie wolno się złościć”. Raczej zaakceptujmy i zakomunikujmy, że dziecko miało prawo być złe, smutne w tej sytuacji, ale mogło na przykład swoją złość wytupać, wykrzyczeć w swoim pokoju, wyrzucić z siebie boksując poduszkę, potargać kartkę, itp. Podpowiadajmy dziecku rozwiązania, które nie będą krzywdzić innych i tłumaczmy, dlaczego warto z nich korzystać. Róbmy to ze spokojem i w taki sposób, aby nie wzbudzić w dziecku poczucia winy za okazane emocje.

Nie zapominajmy też o pozytywnych emocjach i wspólnym przeżywaniu szczęścia, radości, miłości. Mówmy naszym dzieciom, że je kochamy, mówmy im kiedy jesteśmy szczęśliwi, radośni, rozmawiajmy o emocjach, a wówczas one nauczą się tego samego, bez poczucia wstydu i bez lęku.

3. Ukazujcie konsekwencje 

Konsekwencja jest przebiegającą w naturalny sposób lekcją ukazującą następstwo zdarzeń. Sprawia, że dziecko uczy się analizować, wnioskować i przewidywać na podstawie podejmowanych decyzji i zachowań. Stanowi cenne lekcje i przynosi dla mózgu dziecka określone pozytywne skutki.  Kara jest odebraniem przywilejów niepowiązanym w kontekście przyczyna-skutek, ukazującym władzę karzącego nad karanym i działa jedynie wtedy, kiedy karany pozostaje w zasięgu karzącego. Kiedy „uwolni się” ze stosunku zależności od karzącego, kara staje się bezskuteczna. Jeżeli dziecko zniszczy swój drogi telefon, niezależnie od tego, czy zrobi to w złości, czy niechcący, naturalną konsekwencją jest to, że nie będzie go miało (co spowoduje utrudniony kontakt ze znajomymi, brak dostępu do gier, itp), karą jest natomiast zakaz wzięcia udziału w planowanych urodzinach kolegi, czy szlaban na komputer albo odebranie kieszonkowego. Konsekwencja pozwoli dziecku przeżyć negatywne emocje związane ze stratą telefonu, ale też zmotywuje je do poszukiwania rozwiązania sytuacji, a przede wszystkim ukarze naturalne następstwo zdarzenia- zniszczyłeś telefon, teraz go nie masz. Kara udowodni dziecku wyższość dorosłych, ukaże, że dorośli zawsze mogą odebrać dziecku przywileje i przyjemności i nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Konsekwencja motywuje do wyciągania wniosków, kara rodzi lęk, niepewność, daje poczucie poniżenia i motywuje do kłamstwa- bo lepiej się nie przyznać, wtedy unikniemy kary.

Czy dorośli karzą siebie za swoje złe zachowania? Czy za zgubiony czy upuszczony lub zniszczony telefon zabraniają sobie spotkań ze znajomymi, a za strąconą ze stołu niechcący szklankę krzyczą na siebie lub dają sobie klapsa? Nie! Nie robią też tego w stosunku do innych dorosłych – swoich partnerów czy współpracowników.  Dlaczego więc uważamy, że kara może być skuteczną metodą wychowawczą w stosunku  do dzieci? Podobnie ma się sytuacja z nagrodą.

Otaczajmy swoje dzieci tym samym szacunkiem i zrozumieniem, jakim otaczamy dorosłych. Przecież dziecko tak samo jest człowiekiem.

4. Mówcie spokojnie

Jedną z najczęstszych odpowiedzi na pytanie: „Czego chciałabyś/ chciałbyś, aby rodzice nie robili w stosunku do ciebie” w moich rozmowach z dziećmi jest: „Nie krzyczeli”. Wszystko, czego chcemy nauczyć nasze dzieci stanie się skuteczne, kiedy odbywać się będzie we wzajemnym  poszanowaniu siebie. Kiedy krzyczymy na nasze dzieci, uczymy je tego, że krzyk jest skuteczną metodą osiągnięcia celu. Dziecko w strachu przed krzyczącym rodzicem najczęściej podporządkowuje się jego woli.

Tak działa system ratunkowy w jego mózgu. System, który dostaliśmy w spadku po zwierzętach- niektóre gatunki doskonale wiedzą, że w konkretnej sytuacji zagrożenia jedyną szansą aby przeżyć jest znieruchomieć. Ten system ratunkowy odzywa się w mózgu naszego dziecka, kiedy krzyczymy. Dziecko czuje się zagrożone i wie, że nie może już ani drgnąć, bo źle się to dla niego skończy. Konsekwencją krzyku jest zaburzone poczucie bezpieczeństwa. Dodatkowo, dziecko, na które krzyczymy po niedługim czasie zacznie krzyczeć na nas. Naturalna konsekwencja. Jego mózg uczy się, że krzyk jest skuteczną metodą osiągnięcia celu. Więc krzyczy, kiedy chce abyśmy dali mu cukierka lub kupili zabawkę. Nauczyło się od nas. Tylko nie wie, że my-dorośli mamy władzę i za swój krzyk na nas zostanie surowo ukarane. Przecież dorosłym należy się szacunek. I jak dziecko ma zrozumieć ten nielogiczny świat? Jak ma się nie bać? Jak ma czuć się ważne i kochane? Miłość i szacunek chyba należy się tylko dorosłym- myśli sobie…

Nie krzyczmy! Tłumaczmy cierpliwie, z szacunkiem akceptując to, że nasze dziecko potrzebuje jeszcze dużo czasu, aby nauczyć się człowieczeństwa. Pamiętajmy jednak, że to my- rodzice jesteśmy pierwszymi i najważniejszymi nauczycielami. A nasze dziecko jest zwierciadłem i możemy zobaczyć w nim to wszystko, co mu pokazaliśmy.

5. Wspierajcie

Zamiast nieustannie stawiać dzieciom oczekiwania, które one próbują spełnić, starajmy się zrozumieć i wspierać potrzeby naszych dzieci, ich pomysły, inicjatywy. To niezwykle trudne zadanie. Większość dziecięcych pomysłów i potrzeb dorosłym wydaje się głupie, bezużyteczne, czasami niebezpieczne. Człowiek jednak najlepiej uczy się na podstawie własnych doświadczeń. Nieustannie krytykowany i blokowany w działaniu przez innych traci pewność siebie i poczucie wartości. Czyje się głupi i bezużyteczny. Gubi kreatywność i staje się marionetką w rękach innych, służącą jedynie do spełniania i zaspokajania cudzych oczekiwań zgodnie z ich wolą i wiedzą. Wspierajmy i akceptujmy pomysły naszych dzieci, jeżeli nie niosą za sobą bezpośredniego zagrożenia dla ich zdrowia i życia. Obserwujmy i bądźmy o krok za dzieckiem, aby podać mu pomocną dłoń gdy będzie tego potrzebować, ale nie krytykujmy. Pozwalajmy doświadczać i wyciągać wnioski. Pozwalajmy popełniać błędy i wspierajmy w poszukiwaniu lepszych rozwiązań wzmacniając w ten sposób wiarę w siebie i poczucie wartości. To najlepsze lekcje, jakie możemy dać naszym dzieciom. Wspierane przez nas w realizacji swoich dziecięcych pomysłów, nie będą bały się w przyszłości sięgać po własne marzenia.

6. Nie rzucajcie słów na wiatr

Mówimy czasami: „Ale on/ona jest pamiętliwa/pamiętliwy” i dziwimy się jak dokładnie dzieci zapamiętują złożone przez nas obietnice. Często przypominają nam później o nich w najmniej odpowiednich chwilach, kiedy wypełnienie ich jest nieomalże niemożliwe, bo jest już zbyt późna pora, bo akurat wychodzimy na urodziny do cioci, itp. Dotrzymanie słów buduje zaufanie. Kiedy nasze dzieci będą doświadczać, że dorośli rzucają słowa na wiatr, przestaną nam wierzyć. Nie warto jest składać pustych obietnic na odczepnego, aby dziecko przestało nas męczyć. Nasze dziecko uczy się wówczas nie tylko tego, że nie warto nam ufać, ale też tego, że nie trzeba dotrzymywać słowa. I kiedy później nie sprząta swojego pokoju, pomimo złożonej nam deklaracji przyczyna może leżeć  właśnie w naszych na odczep złożonych obietnicach i braku konsekwencji w realizacji zawartych z dzieckiem umów.

Kiedy obiecujemy coś dziecku, czy umawiamy się na coś (np. „Zagramy w niedzielę”) warto, abyśmy sami w niedzielny poranek przypomnieli dziecku o wspólnej umówię. Będzie to dla niego dowód, że traktujemy je na poważnie. Z pewnością otrzymując systematycznie takie lekcje odpłaci nam tym samym. Na zaufaniu buduje się relacja wzajemnego szacunku, zrozumienia potrzeb, akceptacji. Dzięki temu naszemu dziecku łatwiej będzie wybaczyć nam drobne potknięcia czy zrozumieć sytuacje, kiedy niezależne okoliczności sprawią, że nie będziemy mogli wywiązać się z obietnicy. Unikniemy też niepotrzebnych konfliktów związanych z poczuciem dziecka, że je oszukaliśmy.

7. Pamiętajcie o sobie

Zaspokajanie potrzeb psychofizycznych dziecka jest niezwykle ważne i stanowi inwestycje w kształtowanie człowieka. Niezwykle ważne jest jednak, abyśmy nie zapominali w tym wszystkim o swoich potrzebach. Szczęśliwe są dzieci szczęśliwych rodziców. Autentyczność w relacji z dzieckiem jest bezcenna. Czasami możemy zwyczajnie być zmęczeni, nie mieć ochoty, być smutni, źli, itp. Rozmawiajmy z dzieckiem nie tylko o jego emocjach, ale też o swoim samopoczuciu. Dbajmy o przestrzeń potrzebną do zaspokajania naszych potrzeb. Nie udawajmy cyborgów przed naszymi dziećmi. One podświadomie potrafią rozpoznawać nasze nastroje i czują kiedy je oszukujemy. Dostają wtedy lekcję, że trzeba kreować swój wizerunek dla innych i nie zawsze można być sobą. Czy chcemy, aby w przyszłości udawały szczęśliwych pracowników paskudnych szefów, albo stawiały potrzeby innych ponad swoje własne? Chyba nie! Chcemy nauczyć je być w równowadze ze sobą i światem. W szacunku, zrozumieniu i prawdzie. Autentyczność to jedyna droga do celu.

Każda chwila spędzona z dzieckiem jest niezwykle ważna, a każda interakcja z drugim człowiekiem jest dla dziecka lekcją, która kształtuje je na drodze ku dorosłości. Pamiętajmy o tym nie tylko w wakacje, ale każdego dnia.